Prawy amor zaczął się obijać na wertepach już jakiś czas temu, ale nie było to na tyle uciążliwe ani niepokojące, aby była to sprawa na już, na teraz, ot - zwykłe zużycie.
"No i co tu się Pan dziwisz, jak żeś se Pan posklejał auto na tym co żeś se Pan z szrotu wygrzebał, PAAANIE, tak się nie robi!"
No, a ja zrobiłem. I się nie dziwię, a co przejeździł km to moje!
Ale, sezon się zaczynał, kupa szpeju do auta wsypana i 3 chłopa i zawias dokonał żywota. Jak wróciliśmy, amor klepał na każdej nierówności.
Tak się jeździło chwilę, powolutku i bezpiecznie. Bo szybko to Bąk nie jeździ
W międzyczasie wsadziłem mu aluski elegancie z Kuca, bo Kuc dostał nowe.
Święta sobie przestał i czekał na lepsze dni.
No i się doczekał. Wjechałem bydlakiem na kanał i wyrzuciłem mu cały zawias (hehe cały).
Do wymiany poszły:
-amortyzatory
-łożyska McPersonów (bo dwóch)
-wahacze, tak w końcu nowe, po 100zł za sztuke bydlaki złodzieje
-tuleja wieszaka silnika od dołu i guma na wsporniku półosi
No i to chyba wszystko, w każdym razie od zmiany kół na aluski kierownica przestała bić (hyhy) a po zmianie tego zawiasu autko jest stabilne, klei fajnie drogi i już nie ma strachu przy dodawaniu gazu na rondzie
W nadgorliwości kupiłem Motula eleganckiego na wymianę oleju, ale jako że olej nie cieknie, nie jest zjadany i niedawny wymieniałem, to jeszcze na starym pojeździ.
Zlokalizowano wyciek płynu chłodniczego - spod termostatu
!
Alternator dalej ładuje 13.3