Re: 504 COUPE
: 02 gru sob, 2017 10:25 pm
Sporo czasu minęło od ostatniego postu w tym temacie. Stanowczo za dużo. Uświadamiając sobie, ile dokładnie minęło miesięcy w bezczynności, postanowiłem się zmobilizować i zakończyć ten sezon remontowy, jakże słaby, jakimś pozytywnym akcentem.
Jeszcze jakiś czas temu, przed nadejściem zimy, udało mi się zachęcić znajomego blacharza, by przybył, w pełnym rynsztunku i pełen ochoty do działania, do mojego garażu. Oszczędziło mi to wielu problemów logistycznych, których rozwiązanie w inny sposób utrudniał brak kół, jak i całego tylnego zawieszenia.
Po kilku godzinach i wielu wycieczkach do rozdzielni prądu, by na nowo włączyć wywalony przez spawarkę bezpiecznik, wszystkie znalezione przeze mnie, niechciane otwory w samochodzie zostały zaspawane.
Spawy w powierzchniach poziomych dodatkowo zabezpieczyłem poprzez cynowanie. Z pionowymi sobie nie radzę więc zostawiłem tak, jak było.
Zdjęcia nie pokazują wszystkiego więc pozwolę sobie nadmienić że dziur było w sumie sześć. Koszt naprawy, obejmujący dojazd i materiały, wyniósł 250zł.
Zakończenie tego zadania otworzyło pole do popisu w dalszym malowaniu podwozia. Spędziłem więc kilka kolejnych dni odurzając się chemikaliami. W końcu i te prace zostały przyblokowane przez dolną belkę, na którą przez dłuższy czas nie miałem pomysłu. Nie za bardzo jest jak podeprzeć ten samochód o element inny niż wahacz, czy dolna belka. Pierwszego z tych elementów dawno już nie było a belkę miałem właśnie zamiar wyjąć. Pozostały rozwiązania niestandardowe. Ostatecznie, z pomocą podnośnika od kombi oraz drewnianego klocka podniosłem samochód na tyle wysoko, by podłożyć pod niego po dwa koła na stronę:
Gdyby nie to, że silnik jest wciąż pod maską i ma sporą masę, auto w takim ustawieniu mogłoby śmiało robić za huśtawkę. Wróćmy jednak do spraw technicznych.
Wg podręcznika Haynesa, aby wyjąć belkę, należy posłużyć się specjalnym narzędziem, wkręcanym w belkę i służącym do jej opuszczenia. Nie do końca zrozumiałem ideę więc po prostu wyjąłem ją bez tego, odkręcając po trochę śruby i opuszczając belkę, na podstawione pod spodem, kobyłki. Operacja ta okazała się wyjątkowo prosta. Podobnie było z rozkręceniem belki na kawałki. Wszystkie śruby odkręciły się wyjątkowo łatwo i nic się nie ukręciło.
Po wyjęciu belki dokończyłem czyszczenie oraz malowanie również tej części podłogi, która kryła się za tym elementem. W międzyczasie odwiozłem belkę do lakierni proszkowej a u francuzów z serie04.com zamówiłem nowe poduszki. Poskładałem też w jedną całość górną belkę:
Niby to wszystko jest proste i składa się z niewielu elementów ale gdyby nie to, że miałem zrobione zdjęcia każdego etapu demontażu oraz obrazki w Haynesie, nie wiem czy bym to wszystko skompletował tak jak należy.
Wczoraj przyszła paczka z Francji i mogłem powrócić do belki dolnej, wyczyszczonej i wymalowanej na piękny, czarny mat:
Montaż był odwrotnością demontażu, trochę utrudnioną ciężarem tego elementu i moją samotnością. Tak jak poprzednim razem, tak i teraz ustawiłem belkę na kobyłkach i powoli, raz jedną, raz drugą stroną, podnosiłem ją lewarkiem i manewrowałem tak, by trafiła na swoje miejsce.
Mógłbym iść za ciosem i składać ten samochód dalej ale niestety pan Woszczyk wciąż nie oddał mi zregenerowanego mostu. Przypomnę tutaj, że oddałem mu go ponad rok temu. Ostatnie doniesienia mówią o tym że most był w dobrym stanie a ilość potrzebnych poprawek znikoma. Niestety sam most gdzieś się zgubił i trzeba go poszukać. Estymowany czas zrobienia porządków w garażu - 2 tygodnie. Spróbuję sobie do tego czasu znaleźć jakieś zajęcie w innej części samochodu.
Jeszcze jakiś czas temu, przed nadejściem zimy, udało mi się zachęcić znajomego blacharza, by przybył, w pełnym rynsztunku i pełen ochoty do działania, do mojego garażu. Oszczędziło mi to wielu problemów logistycznych, których rozwiązanie w inny sposób utrudniał brak kół, jak i całego tylnego zawieszenia.
Po kilku godzinach i wielu wycieczkach do rozdzielni prądu, by na nowo włączyć wywalony przez spawarkę bezpiecznik, wszystkie znalezione przeze mnie, niechciane otwory w samochodzie zostały zaspawane.
Spawy w powierzchniach poziomych dodatkowo zabezpieczyłem poprzez cynowanie. Z pionowymi sobie nie radzę więc zostawiłem tak, jak było.
Zdjęcia nie pokazują wszystkiego więc pozwolę sobie nadmienić że dziur było w sumie sześć. Koszt naprawy, obejmujący dojazd i materiały, wyniósł 250zł.
Zakończenie tego zadania otworzyło pole do popisu w dalszym malowaniu podwozia. Spędziłem więc kilka kolejnych dni odurzając się chemikaliami. W końcu i te prace zostały przyblokowane przez dolną belkę, na którą przez dłuższy czas nie miałem pomysłu. Nie za bardzo jest jak podeprzeć ten samochód o element inny niż wahacz, czy dolna belka. Pierwszego z tych elementów dawno już nie było a belkę miałem właśnie zamiar wyjąć. Pozostały rozwiązania niestandardowe. Ostatecznie, z pomocą podnośnika od kombi oraz drewnianego klocka podniosłem samochód na tyle wysoko, by podłożyć pod niego po dwa koła na stronę:
Gdyby nie to, że silnik jest wciąż pod maską i ma sporą masę, auto w takim ustawieniu mogłoby śmiało robić za huśtawkę. Wróćmy jednak do spraw technicznych.
Wg podręcznika Haynesa, aby wyjąć belkę, należy posłużyć się specjalnym narzędziem, wkręcanym w belkę i służącym do jej opuszczenia. Nie do końca zrozumiałem ideę więc po prostu wyjąłem ją bez tego, odkręcając po trochę śruby i opuszczając belkę, na podstawione pod spodem, kobyłki. Operacja ta okazała się wyjątkowo prosta. Podobnie było z rozkręceniem belki na kawałki. Wszystkie śruby odkręciły się wyjątkowo łatwo i nic się nie ukręciło.
Po wyjęciu belki dokończyłem czyszczenie oraz malowanie również tej części podłogi, która kryła się za tym elementem. W międzyczasie odwiozłem belkę do lakierni proszkowej a u francuzów z serie04.com zamówiłem nowe poduszki. Poskładałem też w jedną całość górną belkę:
Niby to wszystko jest proste i składa się z niewielu elementów ale gdyby nie to, że miałem zrobione zdjęcia każdego etapu demontażu oraz obrazki w Haynesie, nie wiem czy bym to wszystko skompletował tak jak należy.
Wczoraj przyszła paczka z Francji i mogłem powrócić do belki dolnej, wyczyszczonej i wymalowanej na piękny, czarny mat:
Montaż był odwrotnością demontażu, trochę utrudnioną ciężarem tego elementu i moją samotnością. Tak jak poprzednim razem, tak i teraz ustawiłem belkę na kobyłkach i powoli, raz jedną, raz drugą stroną, podnosiłem ją lewarkiem i manewrowałem tak, by trafiła na swoje miejsce.
Mógłbym iść za ciosem i składać ten samochód dalej ale niestety pan Woszczyk wciąż nie oddał mi zregenerowanego mostu. Przypomnę tutaj, że oddałem mu go ponad rok temu. Ostatnie doniesienia mówią o tym że most był w dobrym stanie a ilość potrzebnych poprawek znikoma. Niestety sam most gdzieś się zgubił i trzeba go poszukać. Estymowany czas zrobienia porządków w garażu - 2 tygodnie. Spróbuję sobie do tego czasu znaleźć jakieś zajęcie w innej części samochodu.