O tym jak kupiłem "Tenerówkę", która nie była Peugeot'em
: 20 sie pn, 2018 7:53 pm
Nadszedł dzień,w którym kupiłem samochód bez lwa na masce. Rzecz jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia. Myśl, która kiełkowała powoli, fermentowała gdzieś na dnie świadomości aż w końcu nadszedł ten moment, ta chwila i wiedziałem, że trzeba to zrobić bo inaczej nie zaznam spokoju. Kolega w pracy wygłosił niedawno , może nie odkrywczą ale jednak przemawiającą do mnie myśl, którą zasłyszałem siedząc przy sąsiednim stoliku w kuchni, że
- Jedyny sposób na walkę z pokusą to jej ulec
Nie wiem w jakim kontekście to powiedział, do kogo i czy z intencją pouczenia czy przestrogi, niemniej jednak chyba tak to właśnie działa. Kilka miesięcy temu, może nawet minął już rok, zauważyłem stojące blok obok Mitsubishi Pajero. Pierwsza generacja, rury, wyciągarka, terenowe opony, snorkel. Wszystko zrobione z dużym gustem, bez krzykliwości, bez zbędnego popisu, po prostu klasyka gatunku. Ilekroć szedłem z Kukunciem na spacer starałem się tamtędy przejść lub, gdy Kukuncio gonił na plac zabaw i nie oglądając się na mnie pędził do przodu, chociaż rzucić mimochodem okiem w tamtą stronę. Popijając pewnego dnia z sąsiadem piwo (on) oraz cytrynówkę (ja) doszliśmy do wniosku, że obaj dzielimy tą samą miłość.
Od mniej więcej półtora miesiąca zacząłem poważnie myśleć, żeby taki samochód kupić. Im więcej przeglądnąłem ogłoszeń, im więcej zobaczyłem zdjęć, im więcej przeczytałem informacji tym bardziej byłem pewny, że to jest właśnie to, że nie ma innego samochodu terenowego, który chciałbym mieć. Kulminacją tego był zeszły tydzień. W niedzielę pojawiła się bardzo ładna terenówka w Gliwicach. 12tys zł. Dość sporo ale stan wydawał się rewelacyjny a do Gliwic mam relatywnie blisko. W poniedziałek rano przeglądnąłem ofertę PKP w kierunku Śląska, obmyśliłem trasę, sprawdziłem stan oszczędności i gdy już pomyślałem, że rzeczywiście trzeba po to auto jechać, wysłałem linka do ogłoszenia do Uli i dostałem taką oto odpowiedź:
- To było to białe auto? Jeśli tak to mi się wyświetla, że ogłoszenie nieaktualne.
Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko zniknęło. Poprzednie ogłoszenia, które oglądałem, wisiały na olx tygodniami. Nieliczne znajdywały nabywców. Większość, odnawiana kilkukrotnie w końcu znikała przedawniona, gdy właściciel zniechęcał się do opłacenia anonsu na kolejny okres. Trochę się zniechęciłem i ja. Stwierdziłem że jestem zmęczony, że brakuje mi urlopu. Gdy tak w czwartek siedziałem popołudniu w pracy, patrząc na puste w większości krzesła w biurze i zastanawiałem się dlaczego nie wziąłem wolnego na długi weekend, stwierdziłem że tak być nie może, kliknąłem na "time off" i wziąłem wolne na piątek. Trzeba czasem odpocząć, nawet jak nie ma się pomysłu co z tym wolnym dniem zrobić. Gasząc komputer i zbierając się do wyjścia otworzyłem jeszcze raz olx. Pojawił się znów zielony samochód z okolic Zamościa. Widziałem go już miesiąc wcześniej. Jedno z tych smutnych, przedawnionych ogłoszeń. Tym razem z trochę innymi zdjęciami. Ktoś się bardziej postarał, dołożył filtry, lepiej wykadrował ujęcia. Przyjrzałem się bliżej i pomyślałem, że właściwie czemu by nie kupić tego? Jest zwyczajny do bólu. Nie ma rur, nie ma wyciągarki, poszerzeń czy terenowych opon a dach wieńczy mu wyjątkowo pokraczny bagażnik. Z jakiegoś powodu jednak mnie urzekł i pomyślałem, że to jest auto dla mnie. Wykręciłem więc numer z ogłoszenia kilkanaście razy ale nikt nie odebrał. Zamknąłem komputer, podlałem kwiatki, rozejrzałem się jeszcze raz po biurze i wróciłem do domu.
c.d.n
- Jedyny sposób na walkę z pokusą to jej ulec
Nie wiem w jakim kontekście to powiedział, do kogo i czy z intencją pouczenia czy przestrogi, niemniej jednak chyba tak to właśnie działa. Kilka miesięcy temu, może nawet minął już rok, zauważyłem stojące blok obok Mitsubishi Pajero. Pierwsza generacja, rury, wyciągarka, terenowe opony, snorkel. Wszystko zrobione z dużym gustem, bez krzykliwości, bez zbędnego popisu, po prostu klasyka gatunku. Ilekroć szedłem z Kukunciem na spacer starałem się tamtędy przejść lub, gdy Kukuncio gonił na plac zabaw i nie oglądając się na mnie pędził do przodu, chociaż rzucić mimochodem okiem w tamtą stronę. Popijając pewnego dnia z sąsiadem piwo (on) oraz cytrynówkę (ja) doszliśmy do wniosku, że obaj dzielimy tą samą miłość.
Od mniej więcej półtora miesiąca zacząłem poważnie myśleć, żeby taki samochód kupić. Im więcej przeglądnąłem ogłoszeń, im więcej zobaczyłem zdjęć, im więcej przeczytałem informacji tym bardziej byłem pewny, że to jest właśnie to, że nie ma innego samochodu terenowego, który chciałbym mieć. Kulminacją tego był zeszły tydzień. W niedzielę pojawiła się bardzo ładna terenówka w Gliwicach. 12tys zł. Dość sporo ale stan wydawał się rewelacyjny a do Gliwic mam relatywnie blisko. W poniedziałek rano przeglądnąłem ofertę PKP w kierunku Śląska, obmyśliłem trasę, sprawdziłem stan oszczędności i gdy już pomyślałem, że rzeczywiście trzeba po to auto jechać, wysłałem linka do ogłoszenia do Uli i dostałem taką oto odpowiedź:
- To było to białe auto? Jeśli tak to mi się wyświetla, że ogłoszenie nieaktualne.
Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko zniknęło. Poprzednie ogłoszenia, które oglądałem, wisiały na olx tygodniami. Nieliczne znajdywały nabywców. Większość, odnawiana kilkukrotnie w końcu znikała przedawniona, gdy właściciel zniechęcał się do opłacenia anonsu na kolejny okres. Trochę się zniechęciłem i ja. Stwierdziłem że jestem zmęczony, że brakuje mi urlopu. Gdy tak w czwartek siedziałem popołudniu w pracy, patrząc na puste w większości krzesła w biurze i zastanawiałem się dlaczego nie wziąłem wolnego na długi weekend, stwierdziłem że tak być nie może, kliknąłem na "time off" i wziąłem wolne na piątek. Trzeba czasem odpocząć, nawet jak nie ma się pomysłu co z tym wolnym dniem zrobić. Gasząc komputer i zbierając się do wyjścia otworzyłem jeszcze raz olx. Pojawił się znów zielony samochód z okolic Zamościa. Widziałem go już miesiąc wcześniej. Jedno z tych smutnych, przedawnionych ogłoszeń. Tym razem z trochę innymi zdjęciami. Ktoś się bardziej postarał, dołożył filtry, lepiej wykadrował ujęcia. Przyjrzałem się bliżej i pomyślałem, że właściwie czemu by nie kupić tego? Jest zwyczajny do bólu. Nie ma rur, nie ma wyciągarki, poszerzeń czy terenowych opon a dach wieńczy mu wyjątkowo pokraczny bagażnik. Z jakiegoś powodu jednak mnie urzekł i pomyślałem, że to jest auto dla mnie. Wykręciłem więc numer z ogłoszenia kilkanaście razy ale nikt nie odebrał. Zamknąłem komputer, podlałem kwiatki, rozejrzałem się jeszcze raz po biurze i wróciłem do domu.
c.d.n