Dzięki za miłe słowa Panowie. Auto jest fajne, ale do cukiereczków to jeszcze na pewno nie należy.
Po pierwszym zapoznawczym wieczorku, dziś za dnia udało mi się dokonać trochę dokładniejszej inspekcji. Nie jest źle - nigdzie nie ma dramatu. Będą z niego ludzie.
Na pewno do wymiany jest całe przednie oświetlenie. Prawy kierunek pęknięty, lewy bez klosza. Prawa lampa jest OK i wygląda na fabryczną, ale lewa to jakiś badziewny zamiennik, polepiony jakimś silikonem. Halogeny to też obraz nędzy i rozpaczy. Ani ramek, ani odbłyśników z nich nie będzie. Ewentualnie same "dupki"
Pod maską - zaskoczenie. Jest wszystko na swoim miejscu, oprócz... korozji. Podłużnice są zdrowiusieńkie. Pod lewarkiem ani grama rdzy, po drugiej stronie - pod zbiornikiem spryskiwacza to samo. To chyba zasługa oryginalnych chlapaczo-nadkoli, bo inni posiadacze skandynawskich wersji też bardzo cenią sobie ten patent.
Lekki nalot rdzy zaobserwowałem po prawej stronie półki akumulatora. No i trochę oleju wywaliło przez bagnet, ale dziś kupiłem już nowy, żeby nie denerwował mnie ten kikut.
Lakier trudno ocenić, bo jest koszmarnie brudny. Wszystkie elementy jednak wydają się być oryginalne. Tylne błotniki mają fabryczne kalkomanie, a maska naklejkę Peugeot od wewnątrz. Klapa nawet bez purchli przy uszczelkach. Korodują lekko lewe drzwi i łączenie progu z błotnikiem - standardowo lewa strona. Pojawiła się tam dziurka - trzeba będzie łatać.
Niestety ktoś tatarsko przykręcił dwa emblematy na wkręty. Zobaczę, czy da się je uratować. Jak nie, dorobię naklejki.
Nie ma też bata anteny. Ale radio odbiera całkiem nieźle
Bardzo się cieszę że ładnie zachowała się odblaskowa blenda Hella. Nie ma pęknięć i nawet pokryta warstwą brudu dodaje samochodowi uroku.
Fura stoi na koszmarnie zardzewiałych stalówkach obutych w opony z kolcami. W bagażniku znalazłem też śruby do alusów i komplet oryginalnych SL299. Widać, że ranty robiły za czujniki parkowania
Zaglądamy do środka. To ciekawe, jak przy narobieniu takiego chlewu, można jednocześnie praktycznie nie zużyć wnętrza przez tyle lat. Fotele są w bardzo dobrym stanie (nie licząc boczka siedziska kierowcy). Wykładzina też prezentuje się ok. Zużyta jest gałka zmiany biegów - starł się bezbarwny i wylazł kawałek drewna. Kierownica za to trzyma się świetnie!
Z ciekawostek - radio to poczciwy kaseciak Philips 511. Gra fajnie, jest klimat. Jak włączyłem je po raz pierwszy, leciało akurat No mercy - "Where do you go".
Zaskoczyła mnie obecność "Oka Saurona", czyli centralki podczerwieni. Myślałem, że Le Mansy nie miały centralnego na pilota, ale okazuje się, że niektóre jednak miały
Zegary nie są wypłowiałe, chyba nawet większość lampek podświetlenia działa. Daszek siedzi mocno i pewnie. Nie skrzypi, nie ma pęknięć. Jest szansa, że nikt tam wcześniej nie grzebał.
Na podłodze były też nadal oryginalne dywano-korytka. Szare, gumowe z logo lwa. Przednie dwustronne, tylne nie. Wyszorowałem je szczotką ryżową. Jeszcze się nawet do czegoś nadają.
Tyle z pierwszej inspekcji. Teraz trzeba opracować plan odbudowy dziada. Na pierwszy plan pewnie pójdą filtry, płyny ustrojowe i układ zapłonowy. A potem się zobaczy...