Super! Dawaj znać, chętnie obejrzymy Gentry w automacie
Ja mam czas po 15:30, napisz o której Ty jesteś dostępny
Pzdr!
P.S.
A tak w ogóle, to dziś dzień wybitnie 205-tkowy. Jak wsiadłem w auto o 11, tak wysiadłem ok. 21. Zaczęło się od wyprawy do Marina, po śruby, które przywiózł Luby. Tradycyjnie na śrubach z podkładkami od Marcina zimą jeździć będzie mój Pug. Jeszcze nie wiem który, ale coś się wymyśli

Po drodze do Marina, zanim jeszcze spotkaliśmy Lubego wypatrzyliśmy z Druanem Maskę z garbem. Niestety była do niej przymocowana zupełnie niepotrzebnie cała reszta, czyli jakiś stary struclowaty Pug, więc nie daliśmy rady jej wytargać. Ale namierzona jest

Później na trasie do Marina znów zboczyliśmy z kursu. Znaleźliśmy ładny kawałek łąki, gdzie zorganizowaliśmy zaimprowizowaną sesję zdjęciową. W drodze powrotnej pokazaliśmy naszą miejscówkę Józkowi i Lubomirowi, którzy dołączyli do nas u Marina i cyknęliśmy jeszcze parę fotek. W tym józkowemu Mi16, które zadebiutowało na ulicach Krakowa z nowym znaczkiem na blendzie.
Później rozjechaliśmy się do domów na obiady, a Luby dostał jeszcze zadanie umycia Puga. No bo skoro postanowił zostać przy GTI, to musi trzymać w końcu jakiś poziom
Umytym GTI Luby wraz z Józkiem i Druanem dotarł do Tyńca. Ja dojechałem trochę później, akurat w momencie, gdy Józek wytykał lubomirowemu GTI jakieś błędy. Nie wiem o co chodziło, wiem tylko tyle, że critical error przydarzył się też biednemu Mi16. Auto nagle wyemitowało komunikat "fire in the hole" i Józek musiał pędzić mu na ratunek. Na szczęście pożar się nie rozprzestrzenił.
Aha - do Tyńca przybył także Gad z Kojakiem na pokładzie. Wpadli jak lis do kurnika, siejąc popłoch na parkingu wśród kajakarzy i zwolenników nordic walkingu. Nie obyło się bez szybkiego pitstopu. Gadzina wymienił wodzik od skrzyni biegów z pomocą Józka, który okupił leżenie pod GTI porcją smaru na nosie...
Po wycieczce do Tyńca pokrążyliśmy trochę po autostradzie, zwiedziliśmy też dwie stacje benzynowe, stanowisko z suchym prowiantem i mokrym piciem, a na końcu zaliczyliśmy wycieczkę na Kopiec Kościuszki, gdzie zepsuliśmy romantyczny wieczór kilku parkom rozkosznie sobie gruchającym na tarasie widokowym... Co było dalej nie wiem, bo pojechałem do domu. Niech opowiedzą Ci , co byli i widzieli C.D.
Pozdro!