Dawno nic się nie działo z 205. Nie licząc wycieczki do Białegostoku, samochód używany jest bardzo sporadycznie. Niestety ma trochę pecha. Nie udało mi się ani razu wyjechać nim gdziekolwiek i wrócić bez napotkania deszczu. Bez względu na to jaka jest pogoda gdy postanawiam gdzieś pojechać, gdy tylko wracam to leje jak z cebra.
Jakiś czas temu kolega zaprosił mnie na grilla. Piękna pogoda, ciepło, można by rzecz że środek lata. Posiedziałem do 23 i jak tylko pomyślałem że można by wracać, to lunęło tak że zanim złożyliśmy stół byłem przemoczony do suchej nitki. Widząc co się dzieje zaproponowałem koleżance, która akurat mieszka za miastem, że ją odwiozę. Ulica Łokietka, wyjazd na Zielonki. Na ulicy rzeka, z nieba ściana wody. Wyprzedzam wszystkich maruderów, z trudem trzymam kierownicę prosto na tych kałużach. Nagle auto gaśnie, tak po prostu, na środku skrzyżowania. Ledwo dotaczam się na skraj drogi. O dziwo dokładnie w tej chwili przestaje padać. Jakbyśmy byli akurat w oku cyklonu. Wychodzę, otwieram maskę, zaglądam do środka. Pobojowisko! Z kopułki zostały strzępy. Rozpędzając auto podczas wyprzedzania, do odcinki, spowodowałem że najwyraźniej odkręcił się palec rozdzielacza. Świecę latarką i rzeczywiście. Palec wisi na jednej śrubie a kopułka, w kawałkach, dynda na kablach.
- Wiesz co się stało? Dasz radę naprawić?
- Ten element, o tutaj, odkręcił się i rozwalił to co było tutaj przymocowane a czego tutaj już nie ma - objaśniłem sytuacje bez używania słówek technicznych - powinienem sobie dać radę.
Otwieram bagażnik z drżącym sercem. Są tam zapasowe części czy nie ma? Odkąd 205 została wyeksmitowana z garażu to wszystkie jej bambetle wożę w bagażniku. No chyba że akurat muszę przewieźć coś innego...Chwila grozy, świecenie latarką po ciemnym bagażniku i ... jest! Torba części zapasowych. Macam w bocznej kieszeni torby i nie mogę uwierzyć mojemu szczęściu. Komplet imbusów oraz 10tka na grzechotce! Odkręcam strzępy plastiku, przykręcam nowe elementy. Zaczyna znowu padać.
- Pomóc państwu jakoś? - nieznajomy mi głos odzywa się za plecami.
Odwracam się a tam głowa jakiejś pani wystaje z jakiegoś suva.
- Przejeżdżałam tędy wcześniej i zobaczyłam państwa. Żal mi się was zrobiło. Podwieźć państwa gdzieś?
- Nie trzeba, myślę że zaraz sami stąd odjedziemy - mówię pewny siebie - chyba...
Wracam do kabiny, przekręcam kluczyk, odpalił! Patrzę na zegarek. 8 min.
- Ale mi zaimponowałeś - mówi koleżanka - chociaż wyglądało to nieciekawie to ani chwili się nie bałam.
- To chyba dlatego że mieszkasz 150m stąd i zawsze mogłabyś iść do domu a mnie tutaj zostawić na deszczu
- To też:)
Od tej pory po znajomych krążą plotki że wyreżyserowałem tą usterkę. Zbyt podejrzane jest to że tak szybko udało mi się uporać z zepsutym samochodem. Nie wspominam że kopułkę w mi16 można wymienić w 2min. Czasem lubię 205:)
Czasem lubię mniej. Od tamtego czasu odkryłem już dwa razy że po stronie pasażera dywan jest mokry po każdej wycieczce. Nie miałem nigdy czasu sprawdzić dokładnie skąd się leje i co. Doszedłem więc do wniosku że to nagrzewnica. W końcu to chyba jedyny element w tym aucie, którego nigdy nie wymieniłem. Zasięgnąłem więc rady Gada.
- Jeśli leje się od strony pasażera to nie mogą być uszczelki. One są od strony kierowcy. Jeśli leje się z drugiej strony to musi być pęknięta nagrzewnica. Są dwa typy nagrzewnic. Jedna ma wyjście prostopadłe, druga pod kątem. Jeśli kupisz zestaw razem z rurkami to nie ma znaczenia jaką masz teraz. Wymienisz całość.
Tak też zrobiłem.
Zacząłem od spuszczenia wody z układu chłodniczego. Tutaj się wkurzyłem. Czemu to auto nie ma korka spustowego w chłodnicy? W 504 odkręcasz zaworek ręką, nawet bez żadnego klucza, i woda spływa. Tutaj trzeba ściągać rurę a potem męczyć się ładny kwadrans żeby ją założyć na nowo w tej ciasnocie. Nie podoba mi się to ale cóż zrobić...
Słyszałem że należy rozkręcić całą deskę żeby się dostać do nagrzewnicy. Zabrałem się więc za rozkręcanie panelu środkowego. Po wykręceniu niezliczonej ilości śrub nadal nie udało mi się tego zdemontować. Nie udało mi się znaleźć kolejnych śrub a panel jak siedział na miejscu tak siedział dalej. Przy okazji uderzyła mnie tandeta plastiku z jakiego jest to wszystko zbudowane. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi. Ten plastik jest okropny a na dodatek trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem żeby tego nie połamać. Przykre to...
Zdemontowałem w końcu tylko półkę pod bezpiecznikami i wczołgałem się pod kierownicę. Okazało się, że po zdemontowaniu kawałka blachy (przykręcanego na dwie śruby do kolumny kierownicy), do którego przyczepiony jest jeden przekaźnik i jakieś czarne pudełko z wtyczką na dużo pinów, da się dostać do nagrzewnicy:
Siedzi sobie ona tak trochę pod kątem. Tutaj już zamontowana nowa:
Ciekawostką oraz, początkowo, elementem stresującym było odkrycie, że o ile moja oryginalna nagrzewnica miała wejście rurek na dole tak ta nowa, włożona w ten sam sposób nie pasowała. Tzn sama nagrzewnica pasowała ale rurki nie trafiały w otwory w grodzi. Na szczęście po obróceniu jej do góry nogami i włożeniu rurek odwrotnie całość już weszła na swoje miejsce. Śruby są w takich miejscach że pasują w obie strony.
Najtrudniej było mi odczepić stare rurki i potem przykręcić na miejsce nowe. Jest tam jednak strasznie ciasno. No ale da się to zrobić. Niestety po zdemontowaniu wszystkiego odkryłem tam tylko kilka kropel płynu chłodniczego. To nie to... Nie tędy ciekło. Złożyłem wszystko na nowo, już z nową nagrzewnicą i odkręciłem dmuchawę. Wylało się z niej mnóstwo wody! Nie wiem jakim cudem tam było tak mokro a mimo to dmuchawa działała. Chlusnęło stamtąd jakby ktoś wylał kubek wody. Zdjąłem podszybie i zacząłem się zastanawiać jak tam ma się NIE lać woda. Ten cały dukt wentylacyjny jest pionowy i niczym nie osłonięty. Zwieńczony jest uszczelką która otacza go tak w 90% tylko ale wygląda na oryginalną. Nie rozumiem tego samochodu...
Na koniec, skoro już miałem częściowo tylko rozkręcony panel to wymieniłem żarówkę o której zapomniałem poprzednim razem. Tą od podświetlenia popielniczki, która była dla mnie ostatnio zagadką:
Korzystając z tego, że auto stało gościnnie w garażu, wymieniłem jeszcze uszczelkę bagażnika i drzwi kierowcy. Może będzie teraz w aucie choć trochę ciszej.
Podsumowując: 205 to mały, ciasny i raczej tandetnie wykonany samochód który jednak jest wspaniały i niepowtarzalny:)